Analiza 5x01
Uwaga! Możesz znaleźć tam spoilery!
Czekaliśmy długo na ten sezon, jedni z większą ekscytacją, drudzy z mniejszą. Szczerze mówiąc to nie spodziewałam się jakiegoś wielkiego "Wow" po tym epizdodzie, a jednak się ździwiłam. Podobał mi się.
Od razu zaznaczam, że to nie jest taka prawdziwa analiza, tylko po prostu omówienie odcinka.
Co mi się najbardziej podobało? Zdecydowanie sceny w teatrze. Oczarował mnie ten flash-back, że nie był jakiś dramatyczny, impulsywny czy jakiś dziwny (a takie sceny w 5x01 się znalazły). Widać, że Ali lubiła Ezre, nawet po mimo tego, że miała setki chłopaków w tym
Co mi się najbardziej podobało? Zdecydowanie sceny w teatrze. Oczarował mnie ten flash-back, że nie był jakiś dramatyczny, impulsywny czy jakiś dziwny (a takie sceny w 5x01 się znalazły). Widać, że Ali lubiła Ezre, nawet po mimo tego, że miała setki chłopaków w tym
czasie.
Była też krótka zapowiedź dalszych relacji kłamczuch. Ali rzeczywiście będzie outsiderem. Możemy to wywnioskowć m.in. po sytuacji kiedy to dziewczyny rozmawiają o jakimś programie, a Alison czuje się przy tym wyłączona. Rozumiem, że twórcy musieli nam jakoś rozjaśnić sytuacje po między nimi, ale czy one nie miały już o czym rozmawiać? Panna DiLaurentis chętnie by sobie obejrzała jakiś program, gdyby nie to że była "martwa".
Sceny w szpitalu - nudno, nudno, nudno.
Jakoś irytowała mnie zrozpaczona Aria, wyglądająca jak mała dziewczynka. Z tym samym wkurzała mnie w 4x24, gdzie interesowały ją tylko relacje pomiędzy Ali, a Ezrą. Toby spotykał się z Alison, Emily się w niej podkochiwała, ale żadna z pozostałych kłamczuch nie pytała o to, kto najlepiej całował. Po prostu denerwują mnie te sztuczne scenki Ezrii, okej lubiałam ich, ale ten cały temat z Ezrą A., z Ezrą nie A. to było najgorsze posunięcie scenarzystów. Niezła komedia z tego wyszła.
Dobrze przynajmniej, że twórcy nie dopuścili się banalnego wątku z zanikiem pamięci. Aby was zapewnić - Marlene L. King potwierdziła, że to Ezra powiedział Arii o Shanie.
Jak już jesteśmy przy Shannie - w sumie to mógł być każdy. Szkoda tylko, że z jej postacią zapoznaliśmy się dopiero w 3 sezonie. Jakoś wolę by osoby w czarnych kapturach byli z nami od początku.
Wytrwałam prawie do końca, by nic nie pisać o absurdach... ale tu sobie pozwolę. Jenna się topiła kilka minut - przeżyła, mało tego brała udział w dwóch pożarach. Wilden został przejechany samochodem - też się trzymał, nie wspominam już o Hannie. Alison wytrzymała kilka minut pod ziemią, a wciąż jest z nami! Naprawdę, oszczędze sobie komentarza o Ianie - który zawisł na kilka minut, po czym wyszedł happy z kościoła. Shanna się uderzyła i spadła - she's dead. Normalnie? Ok. W PLL? Takie coś powinno się skończyć zaledwie kilkoma siniakami i z może dwoma otarciami, a nie kałużą krwi i martwym ciałem - tak jak to zobaczyliśmy w końcówce z A.
Pozwolę sobie jeszcze, na kilka słów o Cece - fajnie, przynajmniej coś nam się roźświetliło. Co prawda - przejrzę sobie jeszcze raz scenkę z nimi (Ali, Noel, Cece), bo prawdopodobnie coś wypałam, ale póki co dodam tylko tyle, że podobał mi się udział Vanessy Ray w tym odcinku.
A jak wam się podobał odcinek? Co najbardziej, a co najmniej? Macie jakieś wskazówki? Czekam!
Ps - wiele osób ogląda też Grę o Tron. Oglądał ktoś finał? Mi się strasznie podobał, najbardziej scena z Tywinem - jak chyba każdemu. Zawiodłam się na Shay, za to miło było znowu zobaczyć Jaimiego. Szkoda tylko, że w ogóle nie było Littlefingera :( Wiem, bardzo na temat, ale ciekawi mnie wasze zdanie na temat GoT. :D
Mi się odcinek nie podobał w ogóle nie podoba mi się pomysł 7 sezonów.
OdpowiedzUsuńOdcinek był fajny, mnie wkurzyła że Arya zostawiła Ogara. Dobre zakończenie z wroną no i Stanis się spisał. Cersey mnie wkurza. Szkoda tylko Varysa, chciał pomóc. Niestety, Gra o Tron podchodzi pod fantazy, a jest bardziej realistyczna niż PLL. ;/
Scena z Daenerys i smokami była smutna. Mnie Arya bardziej wkurzyła tym, że nie poszła z Brian. Choć nie lubię wątku Nocnej Straży itp (a nie czytałam Nawałnicy Mieczy) to nadejście Stanisa mnie zaskoczyło. Przede wszystkim nie przepadam za Jonem, ale szkoda Ingrid. No nic, finał był dobry :)
UsuńGoT? Jedno słowo: Kocham.. <33 Odcinek był genialny. Wkurzyłam się bardzo jak Arya zostawiła Ogara... :c Scena w kiblu najlepsza.. Tyrion po prostu WOW! (myślałam, że on go tylko lekko postrzeli w nogę a tu BAM :D .... Biedne smoki.. Aż miałam łzy w oczach.... Przez to znielubiłam Deanerys... Nie no - i tak ją uwielbiam.. ;D Na maksa wkurzają mnie Jamie i Cersei... Yhh... Po prostu nie mogę uwierzyć, że musimy czekać rok na następny sezon... Co ja będe robiła przez ten rok? Poleca ktoś jakieś seriale? (oprócz: PLL, GoT, TVD, The Fosters i Believe) :d
OdpowiedzUsuńWszyscy pokochaliśmy Ogara w ostatnich odcinkach, ale to on ją "porwał". Jaimie?! On jest kochany! Uwolnił Tyriona, zatroszczył się o Sanse. Myślę, że wystarczy narazie PLL :)
UsuńPowinnam dodać nowy post na wątek o Grze o Tron xD
Powinnaś, powinnaś xd Jaimie jest świetny.. Ale nie kiedy jest razem z Cersei.... :D
UsuńJaimie zawsze, moja ulubiona postać. Dobra,druga ulubiona. Pierwsza zawsze, zawsze i zawsze - Littlefinger <3 Niech mi tylko niepoczciwy George R R Martin go nie zabiera! :(
UsuńHahah. :D Ja kocham Deanerys i Tyriona. Nie wiem którą postać bardziej :D Jaimie i Arya są na drugim miejscu.. Ale i tak pewnie wszyscy zginą. xD
UsuńWszyscy, całe Westeros. Szczerze czekam, aż Deanerys zrodzona z burzy (która przedstawia się 5 minut) wyruszy na wojnę. Chociaż chciałam, żeby zobaczył to Tywin jak kobieta podbija tron xD
UsuńOdcinek ogółem nie był zły.
OdpowiedzUsuńNajbardziej podobała mi się mina Ali, gdy Spenc zaczęła gadać o jakimś programie, i zapytała się Ali czy ona też go oglądała, co było według mnie z jej strony trochę... Nietaktowne. Potem pozostałe dziewczyny zaczęły gadać o tym programie, co było ohydne, a co wręcz przeciwnie, i tak gadały chyba z pół minuty nie zważając na to, że Ali gapi się na nie i nic nie mówi. Ta jej mina była po prostu niesamowita. Tym wyrazem myślała pewnie coś w stylu: Trochę dużo się zmieniło, od kiedy mnie nie było. One już nie są częścią mnie, a ja chyba nie jestem już częścią ich. (Smutne nie?)
Co do śmierci Shany... Hm... To była wiarygodna śmierć. Upadek ze sceny, która ma z 1,5 m pewnie, na główkę i to na parkiet, może spowodować śmierć. Jednak wiem o co ci chodzi Kamila. W PLL mieliśmy wiele absurdów, dotyczących śmierci. Kiedy było pewne, że ktoś nie żyje jak np. Ian, ta osoba w jakiś niewyjaśniony sposób zmartwychwstała. Na nasze nieszczęście pewnie potem okaże się, że mimo krwi i upadku Shana jednak żyje, co byłoby już szczytem idiotyzmu.
Aria nie przeszkadzała mi jakoś wybitnie, choć nie sądziłam, że będzie miała odwagę strzelić z tej strzelby. Jedno co mnie dziwi, to to, że w teatrach są rekwizyty, a nie prawdziwa broń! A nawet jeśli jest ona prawdziwa, to ładuje się w nią ślepaki, a nie prawdziwe naboje, które mogą zabić człowieka. Przecież to niedorzeczne, żeby podczas przedstawienia wydarzyło się coś takiego prawda? Ale z drugiej strony to przecież teatr należący do rodziny Ezry, więc czego ja się spodziewam...
Ogółem odcinek był ok. Bez fajerwerków, choć nie powiem, że śmierć Shany mnie ucieszyła, bo jakoś nigdy za nią nie przepadałam... Przy okazji ten cały arsenał Mony, to chyba będzie lekki niewypał. Jedyny plus tego Teamu to to, że prowadzi go Mona, bo ona ich napędza do działania, ale ofiary Ali znajdujące się w tej grupie, wątpię czy chcą jej unicestwienia. Zobaczmy jak to się rozwinie...